Wygląda na to, że o śnieg się nie musimy martwić. W ostatni weekend pogoda w Alpach zrobiła się prawdziwie zimowa i hojnie sypnęła białym puchem. Zabieliły się nie tylko partie szczytowe gór, ale także doliny. Wszystko wskazuje więc na to, że powtórka z zeszłego roku nam tym razem nie grozi i na rozpoczęcie sezonu większość tras będzie otwarta.
Wszyscy pamiętamy ubiegłoroczny początek sezonu, kiedy w grudniu pojedyncze białe wstążki tras wyraźnie odcinały się od zrudziałej trawy. Poza lodowcami pojeździć można było tylko tam, gdzie stacje narciarskie zainwestowały w porządny system naśnieżania. Czyli wiele ośrodków, zwłaszcza na zachodzie Włoch, funkcjonowało „na pół gwizdka”. A prawdziwa śnieżna zima pojawiła się dopiero w styczniu.
W tym roku pierwszy śnieg w Alpach już spadł, a wszystkie regiony, które mają systemy sztucznego naśnieżania, zaczęły naśnieżanie jak tylko zrobiło się odpowiednio zimno. Może trudno nam w Polsce sobie to wyobrazić, ale naśnieżenie kilkuset hektarów terenu tak, żeby powstała odpowiednia do jazdy warstwa śniegu, zajmuje kilka tygodni! Plusem jest to, że znacznie gęstszy i cięższy od naturalnego sztuczny śnieg tworzy porządną warstwę podkładową, która – jeśli temperatury utrzymują się w zimowych normach – poleży spokojnie do wiosny. Jeśli do tego dodamy naturalne opady, warunki będą znakomite. Wszystko więc wskazuje na to, że zaplanowane w większości regionów na przełom listopada i grudnia rozpoczęcie sezonu bez problemu się uda i wszystkie trasy będą otwarte.
Kiedy dokładnie otwierają się poszczególne ośrodki narciarskie?
Najwcześniej wystartowały oczywiście austriackie lodowce. Poza Hintertuxem, gdzie pojeździmy cały rok, wyciągi i trasy narciarskie działają już od września na lodowcach takich, jak Stubai, Pitztal, Kaunertal, Sölden czy Kitzsteinhorn. Poza terenami lodowcowymi najwcześniej otwarło się Kitzbühel (22.X). Na razie w mocno ograniczonym zakresie – udostępniono tam zaledwie 5 km tras. W najbliższych dniach spodziewamy się również uruchomienia Obertauern (16.XI), Kaltenbach-Hochfügen (Ski Optimal) czy Ski Amade (19.XI). Pozostałe większe ośrodki według planu startują na przełomie listopada i grudnia. Co oznacza, że wybierając się w okolicach 10 grudnia na narty, w Austrii powinniśmy mieć do dyspozycji szeroki wybór działających stacji.
We Włoszech podobnie – większość ośrodków otwiera swe podwoje albo w ostatni weekend listopada (np. większość obszaru Dolomiti Superski czy Dolomiti di Brenta), albo w pierwszy weekend grudnia (Sella Ronda). Wyjątkami od tej reguły są: stacja narciarska w Alta Pusterii Helm/Rotwand, która działa już od połowy października, choć na razie w bardzo skromnym zakresie (0,6 km tras), lodowcowy ośrodek Ponte di Legno/Tonale, gdzie uruchomiono 4 km tras, oraz – również lodowcowe i uruchomione już na większą skalę – Solden i Val Senales. W pozostałych ośrodkach przygotowania idą pełną parą, i wszystko wskazuje na to, że w okolicach 10 grudnia do wyjątków będą należeć stacje, które jeszcze nie będą w pełni czynne.
We Francji otwarcie stacji narciarskich jak zwykle wypada najpóźniej. Na razie – od początku października – działa tylko stacja Tignes/Espace Killy, gdzie uruchomiono 18 km tras. Od najbliższego weekendu (18.XI) pojeździmy w 3 Dolinach i w Alpe d’Huez. Pozostali planują uruchomienie wyciągów dopiero w pierwszej połowie grudnia. Chociaż warunki na przykład w Valmeinier (zdjęcie poniżej) są bardzo obiecujące… Od 10 grudnia możemy się wybrać na szusowanie na przykład do Serre Chevalier, które zapowiada otwarcie na 7 grudnia. A pozostali – odbiją sobie to na wiosnę dłuższym sezonem – większość francuskich ośrodków zapowiada funkcjonowanie co najmniej do połowy kwietnia.